Black Star napisał:
to już niedługo
ale na pewno będzie dobre ^^
nie dzieki
Offline
Użytkownik
Dzisiaj była ostatnia część matur pisemnych. Poszło mi masakrycznie.
Offline
Ojej, może nie było tak źle? Ja drżałam przy polskim, a w ostatecznym rozrachunku nie było tak źle. A jak poszła Ci matma? Naprawdę była tak trudna?
Offline
Użytkownik
Łatwe były tylko końcowe zdania zamknięte. Z otwartych trzech w ogóle nie ruszyłam, a w dwóch zabrakło mi miejsca na obliczenia. xD
Offline
O zgroza! A co wybrałaś z polskiego?
Offline
Administrator
Ewangelina napisał:
Wesele.
Też bym wybrała "Wesele", imao można tutaj napisać o wiele więcej niż o "Potopie" (którego zresztą szczerze nie lubię), można znaleźć fajne konteksty.
Już wszystkie matury za Tobą (pisemne)? Kiedy ustne?
Offline
Ja akurat zazdroszczę, że mieliście Potop
Offline
Miło wspominam moją maturę z angielskiego. Zarówno pisemną (była bardzo łatwa, udało mi się napisać na 90%) jak i ustną (miałam za zadanie być kelnerką w restauracji i polecić polskie dania oraz poprowadzić kampanię wyborczą. Parę dni wcześniej rozmawiałam z moją koleżanką na temat ulotek i powiedziała mi, jak nazywają się one po angielsku i wykorzystałam to słowo na maturze. A przed samą maturą śpiewałam z koleżanką piosenki Green Daya )
Offline
Użytkownik
Już wszystkie matury za Tobą (pisemne)? Kiedy ustne?
A i owszem, ustny polski trzynastego, angielski dwudziestego szóstego, chyba.
Cleo, podziwiam... języki obce to dla mnie zmora.
Offline
Administrator
Ewangelina napisał:
Już wszystkie matury za Tobą (pisemne)? Kiedy ustne?
A i owszem, ustny polski trzynastego, angielski dwudziestego szóstego, chyba.
trzynastego, to dziś mam nadzieję, że było dobrze.
ja w sumie swoją maturę wspominam średnio, nawet nie z powodu wyników (myślę, że były wystarczająco zacne), tylko ilosć stresu jaki otaczał to wydarzenie wydaje mi się dziś niewspółmierny do jego rangi. powtarzanie od piewszej klasy liceum, że "już zaraz czeka was najważniejszy egzamin w życiu" robi z matury rzecz koszmarnie stresującą, a stres wcale nie sprzyja ani nauce, ani wynikom.
Offline
Black Star napisał:
ja w sumie swoją maturę wspominam średnio, nawet nie z powodu wyników (myślę, że były wystarczająco zacne), tylko ilosć stresu jaki otaczał to wydarzenie wydaje mi się dziś niewspółmierny do jego rangi. powtarzanie od piewszej klasy liceum, że "już zaraz czeka was najważniejszy egzamin w życiu" robi z matury rzecz koszmarnie stresującą, a stres wcale nie sprzyja ani nauce, ani wynikom.
zgadzam się z Tobą w 100%. Już w gimnazjum nauczyciele poruszają ten temat mówiąc "od tego egzaminu zależy Wasze dalsze życie"... W ten sposób od początku ten cały egzamin wyobrażałam sobie jako coś strasznego, okropnie stresującego, a jeszcze gdy niektórzy mówią, że płakali pod salą to już w ogóle... No i jeszcze nauczyciele, którzy powtarzają, że na pewno będziemy mieli poprawkę, bo niczego nie umiemy. To wszystko się gromadzi i potem rzeczywiście takie zdenerwowanie może doprowadzić do łez.
Ja jeszcze bałam się tego, że podczas pisania matury dostanę bólu brzucha i będę musiała przerwać i wyjść. Na szczęście jest coś takiego jak węgiel i przed każdym egzaminem na wszelki wypadek brałam po dwie tabletki
Offline
Ja oczywiście przed maturą zachorowałam Jutro matura, a tu 39 stopni gorączki i katar, ale dostałam jakiś super antybiotyk, który postawił mnie na nogi i jakoś dałam radę. Najgorzej zniosłam polski ustny, bo to mój pierwszy egzamin w takiej formie i bardzo to przeżywałam. Teraz wydaje mi się to śmieszne, ze względu takiego, że na studiach wszystkie egzaminy mam ustne, ale wtedy do śmiechu mi nie było
Pamiętam też, że babka od francuskiego mówiła mi, że nie zdam francuskiego, nie ma szans (ale zamiast ze mną ćwiczyć i robić zadania maturalne, kazała nam wycinać jakieś literki i robić ozdoby na stoisko naszej szkoły na targi edukacyjne). Oczywiście mimo jej wróżb zdałam i jestem bardzo zadowolona z wyniku
Offline
Administrator
Kate napisał:
Już w gimnazjum nauczyciele poruszają ten temat mówiąc "od tego egzaminu zależy Wasze dalsze życie"... W ten sposób od początku ten cały egzamin wyobrażałam sobie jako coś strasznego, okropnie stresującego, a jeszcze gdy niektórzy mówią, że płakali pod salą to już w ogóle...
dokładnie o to mi chodzi.
+ koszmarnie stresująca procedura, kodowanie prac, wpisywanie numerków, naklejanie kodów kreskowych i te ciągłe głosy, że "jeżeli złym długopisem zakolorujesz odpowiedzi to maszyna nie odczyta i nie zdasz i w ogóle" (). niepotrzebnie to wszystko nakręca atmosferę.
mart991 napisał:
Najgorzej zniosłam polski ustny, bo to mój pierwszy egzamin w takiej formie i bardzo to przeżywałam. Teraz wydaje mi się to śmieszne, ze względu takiego, że na studiach wszystkie egzaminy mam ustne, ale wtedy do śmiechu mi nie było
o, też celna uwaga. maturze nadaje się rangę 'najważniejszego egzaminu ever' itp., ale potem człowiek orientuje się, że egzaminów z podobną ilością materiału, podobnie trudnych jest jeszcze pełno w życiu, czy to na studiach, czy jakieś egzaminy zawodowe... .
Offline
Black Star napisał:
Kate napisał:
Już w gimnazjum nauczyciele poruszają ten temat mówiąc "od tego egzaminu zależy Wasze dalsze życie"... W ten sposób od początku ten cały egzamin wyobrażałam sobie jako coś strasznego, okropnie stresującego, a jeszcze gdy niektórzy mówią, że płakali pod salą to już w ogóle...
dokładnie o to mi chodzi.
+ koszmarnie stresująca procedura, kodowanie prac, wpisywanie numerków, naklejanie kodów kreskowych i te ciągłe głosy, że "jeżeli złym długopisem zakolorujesz odpowiedzi to maszyna nie odczyta i nie zdasz i w ogóle" (). niepotrzebnie to wszystko nakręca atmosferę.
O tak, pamiętam jak się bałam o to czy NA PEWNO dobrze wpisałam PESEL tudzież inne numerki (już nie pamiętam co tam było) i czy NA PEWNO dobrze zakreśliłam wszystkie odpowiedzi. Sprawdzałam z 50 razy... nie mówiąc już o strachu, że nagle wszystkie długopisy się wypiszą, albo zapomnę dowodu i w ogóle mnie nie wpuszczą
Offline